Malarz
Cztery Pory Miłowania
Tekst Oryginalny
W Twoich oczach światło-cienie,
Zapętlone iskrą w szarość,
Na policzku swój rumieniec
Nosisz jak odległą starość.
Mokre rany śpią w goleniach -
Czy to stygmat dróg żywota,
Których - wierzysz - kresu nie ma?
Więc ja rany Twoje kocham.
Czy pamiętasz, tato, chłopca,
Który rzeźbił dzieła w mydle,
Na stajaniu na manowcach?
Takie czterolatka figle...
Czy pamiętasz mnie maleńką,
Z pierwszym wierszem i obrazem?
Potem serce moje pękło,
Które dziś mi drogowskazem.
Na blejtramach gruntowanych
Nie zostawiasz pustej toni,
Jakbyś przez nie był wybrany,
By swą ręką płótna bronić.
Twoje życie jak różaniec
Opleciony co noc do snu,
Położony tuż przy mamie
W zamyśleniu nocnych rozmów.
Ona trochę schorowana
Niesie krzyż swój na ramionach.
W naszym domu - Pierwsza Dama,
Me wspomnienia tuli w dłoniach.
Czy pamiętasz, tato, chłopca,
Który rzeźbił dzieła w mydle,
Na stajaniu na manowcach?
Takie czterolatka figle...
Czy pamiętasz mnie maleńką,
Z pierwszym wierszem i obrazem?
Potem serce moje pękło,
Które dziś mi drogowskazem.